Władysław Wankie
Legenda morska. Św. Augustyn, przed 1907
olej na płótnie
Muzeum Mazowieckie w Płocku
Naszą wystawę kończy rozdział zatytułowany SACRUM. Przestrzeń tę tworzą wydarzenia biblijne, w tym zabójstwo Abla (Marek Żuławski, Kain i Abel), Podróż Trzech Króli (Marek Jaromski), Pasja Chrystusa (Adam Chmielowski, Ecce homo) i Jego Zmartwychwstanie (Jacek Sroka, Prostokątne słońce). Prezentowane są też legendy, jak choćby opowieść o spotkaniu św. Augustyna z aniołem nad brzegiem morza (Władysław Wankie, Nad morzem).
Tematyka sakralna obejmuje również malarstwo pejzażowe. Ten właśnie wymiar widoczny jest w pejzażach malowanych na południu (Józef Panfil, Bogliasco, Grzegorz Moryciński, Wyspa….) Zwieńczenie wystawy stanowi ekfraza „Ecce homo” zestawiona z obrazem Chmielowskiego pod tym samym tytułem. To refleksja nad istotą samej sztuki i sensem poświecenia dla niej życia, refleksja, dodajmy, która poprowadziła do świętości Adama Chmielowskiego i Karola Wojtyłę.
Powróćmy do obrazu Henryka Wankie, Legenda morska. Św. Augustyn i poszukajmy jego związku z meczami piłki nożnej. Media donoszą o kolejnych zamieszkach na piłkarskich boiskach, bijatykach między kibicami, a nawet zaplanowanych, regularnych bitwach zwanych „ustawkami”. Jeżeli jednak cofniemy się do czasów rzymskich, wydarzenia te tracą swój dramatyzm i wydają się niewinnymi igraszkami. Walki gladiatorów w społeczności rzymskiego imperium budziły niewyobrażalne wręcz emocje, sięgające skrajnego zacietrzewienia i histerii. Niekiedy kończyły się regularnymi walkami między „kibicami”, których rezultatem były setki zabitych. >Bezpośrednia bliskość toczącej się walki, jej niewyobrażalne okrucieństwo, zapach krwi, to wszystko działało jak narkotyk. Zwycięzcy wielbieni byli przez tłumy i traktowani jak bogowie.
Dla świętego Augustyna rezygnacja z oglądania igrzysk była poważną próbą. To jakby uwolnienie się z ciężkiego nałogu. Na obrazie Henryka Wankie widzimy świętego już po duchowym przełomie, w innej sytuacji, medytującego nad brzegiem wzburzonego morza. Święty obserwuje chłopca (małego anioła) przelewającego wiaderkiem wodę z morza do dołka. To opowieść o wymykającym się ludzkiemu rozumowi dogmacie Św. Trójcy. Ale warto też zwrócić uwagę, jak został namalowany nadmorski pejzaż: pod światło zachodzącego słońca, które kontrastuje z mroczną, metaliczną taflą morza (z dominantą indygo), blask rozświetlający grzbiety fal, ślizgający się po plecach nagiego chłopca i karku św. Augustyna. Melancholia zachodu świetnie koresponduje z kontemplacją świętego.