Władysław Jarocki
Szymek Dorula z Poronina, 1912
olej, płótno
Muzeum Okręgowe w Toruniu
Co wspólnego ma bohater obrazu Władysława Jarockiego Szymek Dorula z Poronina z instalacją Maurizio Cattelana Dziewiąta godzina, która wywołała skandal w roku 2000 podczas prezentacji w warszawskiej Zachęcie? Zapewne niewiele. Ale jeżeli Szymona Dorulę uczynimy bohaterem towarzyszącej dziełu ekfrazy i uczestnikiem dyskusji o dziele Cattelana, prowadzonej z innym góralem wówczas dzieła te wejdą ze sobą w dialog.
O dziele Cattelana miałem kiedyś okazję napisać artykuł (Skandale na przełomie wieków, „Konteksty”, 2014, rok. LXVIII). I ten właśnie tekst postanowiłem przełożyć na scenę w zakopiańskiej knajpie, gdzie dwaj górale spierają się o kwestie zasadnicze. To pytania: czy instalacja Cattelana jest rzeczywiście wybitnym dziełem sztuki, czy też jedynie prymitywną, antychrześcijańską prowokacją? Dlaczego współczesne dzieła skandalizujące wyłączone zostają automatycznie z jakiegokolwiek wartościowania artystycznego, natomiast również niemalże automatycznie nagradzane są pozytywnymi recenzjami? Czy zideologizowana w dużej części przestrzeń sztuki współczesnej nie staje się miejscem sprzyjającym niszczeniu wartości najistotniejszych ? (patrz twierdzenie Szymka Doruli o trojańskich koniach). Dlaczego rzeczywiste, gnostyckie przesłanie dzieła Cattelana zostało całkowicie pominięte w trakcie szerokiej medialnej dyskusji nad nim i przykryte tematami zastępczymi (choćby rozważaniami o granicach wolności artysty)?
„Dziewiąta godzina” Cattelana to oczywista manifestacja gnozy, czyli poglądu o Bogu nieobecnym, o groźnym demiurgu obojętnym na tragiczny los człowieka, którego stworzył. Przypuszczać można, że Cattelan jako artysta inteligentny zakpił sobie ze współczesnych krytyków sztuki, tworząc w „Dziewiątej godzinie” swoistą parodię gnozy. W mitologii greckiej bogowie obarczeni są wszelkimi przywarami ludzkimi. Tym samym pijany olimpijski Zeus maltretuje swoją żonę Herę, a stającego w jej obronie syna Hefajstosa strąca z Olimpu na ziemię, czyniąc go kaleką (co ma zrekompensować ofiarowanie mu później za żonę Afrodyty). Podobnie w instalacji Cattelana, gnostycki niepoznawalny Bóg kamienuje Jana Pawła II. Papież, jak przewrotnie sugeruje Cattelan, cierpi za nasze grzechy.
Jednak zgodnie z logiką tej instalacji, Papież zostaje przywalony meteorytem przez okrutnego „Boga nieobecnego”, nie mającego nic wspólnego z wyznawanym przez chrześcijan Bogiem Miłosierdzia. Tę kpinę Cattelana medialne autorytety potraktowały całkowicie serio. O tym właśnie dyskutują podpici górale, podczas gdy nad Giewontem wschodzi księżyc w lisiej czapie.